Kilka dni temu dostałam swoją wymiankową paczkę. Przypadek sprawił, że wysyłała ją do mnie Bujaczek z bloga Zapatrzona w książki, a prywatnie Irenka, moja bardzo dobra znajoma:) Oczywiście wiedziałam wcześniej, że niespodziankę dostanę właśnie od niej. Napisała mi o tym na gg:):):) a potem... zamilkła. I na nic się zdały moje prośby o zdradzenie tajemnicy, na nic się zdały podchody, na nic się zdały szantaże (no co, wszystkie ruchy dozwolone;)). Była nieugięta.
Na domiar złego, niemal zderzyłam się z listonoszem w drzwiach, gdy on wchodził do mieszkania a ja pędziłam załatwiać formalności związane z praktykami, które niedawno skończyłam. Sami rozumiecie, że w tej sytuacji męczyłam się niesamowicie... Paczkę odebrałam, ale otworzyć jej nie miałam czasu. Położyłam ją na półkę, leżała i kusiła swą enigmatyczną zawartością, a ja speszona i ciekawa do granic wytrzymałości poszłam wywiązywać się z obowiązków.
Warto było poczekać, poniecierpliwić się... :) Oto co przygotowała dla mnie Irenka (w trakcie robienia zdjęcia Mąż stał mi nad głową i pilnował batonika Krówkowego, bo uwielbia krówki i jeśli o nie chodzi, nie ufa nikomu; z drugiej strony natomiast Teść łakomym okiem spoglądał na czekoladę; wybaczcie więc brak większej ilości ujęć, cudem zrobiłam to jedno, w wielkim stresie:):):)
Warto było poczekać, poniecierpliwić się... :) Oto co przygotowała dla mnie Irenka (w trakcie robienia zdjęcia Mąż stał mi nad głową i pilnował batonika Krówkowego, bo uwielbia krówki i jeśli o nie chodzi, nie ufa nikomu; z drugiej strony natomiast Teść łakomym okiem spoglądał na czekoladę; wybaczcie więc brak większej ilości ujęć, cudem zrobiłam to jedno, w wielkim stresie:):):)
Oczywiście żadna książka nie jest tu przypadkowa:) Irenka doskonale wiedziała, co lubię i na co ostrzę sobie ząbki:) "Język sekretów" chodził za mną już od dawna, zaintrygował mnie opis na okładce i bardzo chciałam go przeczytać. Lubię Schmitta i co jakiś czas wracam do jego twórczości - ostatnio czuję, że taki czas właśnie nadszedł, będę miała więc pod ręką "Trucicielkę" (swoją drogą - fenomenalna okładka). No i na koniec "Kobiety z Kabulu", o których kiedyś naszemu Bujaczkowi napisałam, że marzę:) No i mam. I jak tu nie kochać Bujaczka, no jak???
Słodkości rozdzieliłam uczciwie pomiędzy domowników, kawki natomiast skitrałam sobie, a co:):):) Zakładka śliczna świąteczna, nawet z dzwoneczkiem, który cichutko podzwania, stanowi obiekt niesamowitego pożądania mojego syna Urwisa-Rozrabiaki. Nie wiem tylko gdzie zaplątała mi się śliczna widokówka z Twojej miejscowości.
Dziękuję Irenko:)
Dziękuję też Dziewczynom za organizację wymianki. Brawa.
Słodkości rozdzieliłam uczciwie pomiędzy domowników, kawki natomiast skitrałam sobie, a co:):):) Zakładka śliczna świąteczna, nawet z dzwoneczkiem, który cichutko podzwania, stanowi obiekt niesamowitego pożądania mojego syna Urwisa-Rozrabiaki. Nie wiem tylko gdzie zaplątała mi się śliczna widokówka z Twojej miejscowości.
Dziękuję Irenko:)
Dziękuję też Dziewczynom za organizację wymianki. Brawa.
Mnie się nie da nie kochać ;D A co do tego milczenia to zrobiłam to specjalnie buhahahaha ;D
OdpowiedzUsuńZazdroszcze "Trucicielki":)
OdpowiedzUsuńŚwietne prezenty
OdpowiedzUsuń